Podobno ten, kto służy w Policji, nie śmieje się w cyrku. Zasada ta dotyczy wielu branż, ale mundurowych chyba szczególnie. Mawia się czasem, że państwowe służby to ostoja wszelkiej patologii. Zgadzam się z tym, przynajmniej w części. Do Policji trafia wielu idiotów, a szczególna hierarchia i dyscyplina służbowa to czynniki budujące bardzo specyficzne środowisko.
Niejeden psychopata marzy o wyrywaniu lasek na mundur, blachę i klamkę. W Policji służą jednak także ludzie dzielni i skłonni do najwyższych poświęceń, wrażliwi na ludzką krzywdę i do szaleństwa odważni, nieprzeciętnie inteligentni i bezkompromisowo praworządni. Wykonują niebywale trudną pracę. Balansowanie pomiędzy moralną powinnością i prywatnymi emocjami a służbowym obowiązkiem, od każdego prawdziwego psa wymaga nie lada elastyczności.
Po drugiej stronie jest masa, zwana społeczeństwem. Coraz bardziej roszczeniowi obywatele, którzy z telewizyjnych seriali czerpią rzetelną wiedzę o swoich niezbywalnych prawach. Wymachujący szabelkami pieniacze, zgłaszający w prokuraturze, że podczas interwencji policjant rozerwał im dżinsy. Wymagający podatnicy, narzekający na nieudolność Policji i jednocześnie permanentnie utrudniający jej pracę - głównie z powodu patologicznie rozumianej solidarności z lokalnym marginesem społecznym. Coraz bardziej biegli operatorzy telefonicznych kamer, nagrywający emocjonujące materiały z policyjnych interwencji. Tzw. internauci, publikujący filmy, na których funkcjonariusz używa słów niecenzuralnych albo kopie śmierdzącego lumpa w dupę. Policja jest zła, kiedy nie interweniuje. Jeszcze gorsza, kiedy działa. Ot, syndrom prawdziwego Polaka.