Całkiem niedawno, bezpośrednio po kolejnym z prowadzonych szkoleń, miałem przyjemność odbyć ciekawą, choć krótką pogawędkę z jednym z Uczestników. Ów sympatyczny młodzieniec, żegnając się ze mną, powiedział:
- Wiesz, ja nie wspomniałem, że ja też studiowałem psychologię...
- Oooooo - zaciekawiłem się - to świetnie. A gdzie?
- W Mysłowicach.
Przyznam, że w tym momencie trochę zgłupiałem. Nie słyszałem o żadnej kształcącej psychologów uczelni w Mysłowicach (właściwie to nie słyszałem o żadnej w ogóle uczelni w tym mieście...), a przecież mieszkam całkiem niedaleko.
- To w Mysłowicach jest psychologia??? - zapytałem ze zdziwieniem, żywiąc już zresztą pewne podejrzenia.
- Ojej, no dobra, socjologię, ale... - odparł mój rozmówca, z miną wymownie sugerującą, że zupełnie niepotrzebnie czepiam się nieistotnych szczegółów.
Bycie psychologiem nader często bywa zabawne i z wielu powodów dziwny jest to zawód. Ale w tym przypadku miałem zapewne do czynienia z kolejnym cesarzem-uzurpatorem, a zainteresowanych odsyłam do jednego z dawniejszych wpisów...
Brak komentarzy:
Publikowanie komentarza