Rzadko zdarza mi się słuchać
radia. Kiedy jednak słuchałem regularnie, w serwisach informacyjnych dość
często pojawiały się rewelacyjne doniesienia, zaczynane nieśmiertelną frazą w
rodzaju: „naukowcy z uniwersytetu w Berkeley ustalili…”, „fizycy z uniwersytetu
stanowego w Ohio dokonali niezwykłego odkrycia…”, „Amerykańscy dietetycy z Uniwersytetu Minnesota przekonują, że…” itd.
Więcej ilustracji obejrzysz w galerii rysunkowej
Moją uwagę przykuwają, rzecz
jasna, głównie sensacje zawierające odniesienia do psychologii, która w Stanach
ma długą, intensywną i bardzo bogatą tradycję. W zakresie psychologii dużo się
tam dzieje, bo faktyczni amerykańscy naukowcy dysponują środkami, o których na
przykład Polacy mogą tylko pomarzyć. Amerykańskie rządy i wpływowi ludzie od
wieków doceniali psychologię jako naukę ważną i użyteczną. Eksperymentalne
badania społeczne wymagają zaś dużych nakładów finansowych związanych chociażby
z tym, że uczestnikom doświadczeń za udział w badaniach należy po prostu
zapłacić.
Najbardziej jednak
charakterystycznym wydaje mi się zabawny fakt, że jeśli chodzi o psychologię,
„amerykańscy naukowcy” niezmiennie odkrywają coś, co w psychologii od dawna
jest wszystkim wiadome. Sensacyjne, radiowe doniesienia po prostu zawsze
dotyczą jakiegoś prawa czy zależności, które poznają studenci pierwszych dwóch
lat studiów psychologicznych. Wiem, że najbardziej rozwinięte kraje świata pod
wieloma względami bywają niesłychanie zacofane, dziwi mnie jednak, że
wspomniane, niemałe środki finansowe przeznaczane są na ciągłe odkrywanie kulistości
psychologicznego świata. Albo też opisane zjawisko ma inne, bardziej racjonalne
wyjaśnienie(?).
W psychologii, jak w każdej
nauce, wyniki wszelkich badań podlegają ciągłym próbom replikacji i
weryfikacji. Chodzi o to, że każdy naukowiec ma prawo (a w pewnym sensie nawet
obowiązek) powtórzyć jakiekolwiek opisane w prasie branżowej badanie celem
ustalenia, czy jego wyniki są rzeczywiście wiążące i czy ewentualnie nie można
ich zakwestionować. Jest to naturalny, naukowy mechanizm samokontroli. Psychologia jest zresztą jedną z najbardziej złośliwych nauk i wyniki kolejnych badań wiecznie dają zupełnie odmienne rezultaty... Dlatego nawet najbardziej udokumentowane i uzasadnione wnioski
można wciąż na nowo weryfikować, a obowiązkowy, bardzo drobiazgowy opis procedury
każdego badania w naukowych doniesieniach służy właśnie temu celowi – by
ewentualni następcy mogli powtórzyć eksperyment w możliwie podobnych warunkach.
Czasami jednak serwowane w radiu rewelacje w rodzaju „psychologowie z
Uniwersytetu w Los Angeles stwierdzają, że pozytywne nastawienie do życia
zmniejsza prawdopodobieństwo depresji…” zakrawają po prostu na kpinę. Nie wiem,
czy tego rodzaju zależności naprawdę wymagają ciągłej eksploatacji i wydaje mi
się, że w fizyce nikt wciąż na nowo nie odkrywa i nie udowadnia istnienia
światła.
Z pewnej czeskiej książki
młodzieżowej, z własnego dzieciństwa pamiętam ciekawy pomysł na „instytut
naukowy, który będzie udowadniał, że na Ziemi istnieje życie”.
A konkluzją będzie taki, znany
żart: Amerykańscy naukowcy odkryli, że 90% społeczeństwa uważnie słucha
komunikatów zaczynających się od „Amerykańscy naukowcy odkryli...”
Myślę, że owe sensacyjne publikacje od odkryciach w Stanach (radio, telewizja czy prasa) używane są przez dziennikarzy przeciętniaków do podniesienia własnego prestiżu intelektualnego i zawodowego metodą proxy (pośrednictwa) - skoro ja piszę o tym doniosłym (niby nowym) odkryciu no to jestem prawie tak wspaniały jak oryginalny odkrywca.
OdpowiedzUsuńSmutne ale tu mamy do czynienia z brakami czy usterkami osobowości wspomnianych dziennikarzy. Może takie trywializmy należałoby im, zamiast krytykować, wybaczać ze względu na ich ułomność? Panie Wojciechu wyczuwam tu w pańskich słowach dozę politycznie niepoprawnej dyskryminacji osób upośledzonych...
Mam wrażenie , że Pan Wojciech szuka drogi życia ja się pogubiłem w jego blogach, zainteresowaniach nic do końca tylko prowizorka buuuuuuuuuu
OdpowiedzUsuń